Kaczyńskiemu
odwaliło? Mówią na mieście, że dał on Andrzejowi Dudzie wolną rękę w
zakresie kreowania kampanii wyborczej.
Luz
pas do tego stopnia, że w całej kampanii, w każdy
dzień powszedni w godz. 3:00 - 9:00 rano pan Duda będzie mógł
mówić absolutnie, co chce, ale (dla bezpieczeństwa) tylko w domu,
do rodziny lub pracowników, bez mediów i możliwości
nagrywania.
Jedyne,
co pan Andrzej musiał prezesowi obiecać w zamian, to:
że w
poniedziałki od 9:00 będzie zawsze do dyspozycji premiera
Morawieckiego,
we wtorki będzie słuchał Ziobry,
w środy będzie
się radził Gowina,
w czwartki i piątki instrukcji osobiście
udzieli mu prezes prezesów,
a w soboty pomocą będą mu służyć
specjaliści z zagranicy , między innymi: Kaszpirowski i baron
Munchhausen.
Zaś
za wszystkie niedziele i święta odpowiedzialni za kampanię będą
arcybiskup Jędraszewski i ojciec dyrektor Rydzyk, osobiście mają
oni zapewniać panu prezydentowi kandydatowi kontakt z Niebem, czyli
wpychać mu boskie natchnienie wszędzie.
Co
do stroju, gestykulacji, mimiki twarzy i wydolności głosowej
kandydata do reelekcji, szczegółowe uzgodnienia jeszcze nie
zapadły. Jak wieść niesie, prezes Kaczyński optuje za
zatrudnieniem specjalnego zespołu fachowców z europosłem
Tarczyńskim, Zenkiem Martyniukiem i z sędzią Pawłowicz na czele.
Andrzej
Duda podobno chciał zatrudnić także Mariusza Pudzianowskiego, ale
szefowa kuchni się nie zgodziła.
Podsumowując:
Pan prezes Kaczyński panu Andrzejowi Dudzie wolność dał. Pan
Andrzej uwierzył, bo nawet jak się jest prezydentem, to prezesowi
się wierzy, to prezesa się kocha i kropka.
- Leć Andrzejku, leć, leć – zażartował prezes.
- Już lecę, lecę, panie prezesie kochany – jęknął Andrzejku.
Adam
Czejgis.