Naczelnik
Państwa, stary i chory, ale zwycięzca z siebie zadowolony - jeszcze
nie zna swego prawdziwego położenia. Parska, mlaska, tłustymi
rączkami młynkuje. Nadętość w nim siłę udaje, hardość za
mężność służy.
Tchórz,
który się narodu nie lęka - on wie że mądrość wyborców, to
tylko złudzenie, straszak na zbyt pewnych swoich i niespełniona
nadzieja dla wrogów. On tchórz i cynik wie, że świat jest ułomny,
że większość nas ludzi, to funkcjonalni analfabeci,
zdemoralizowani egoiści , plastelinowe ludki, przez lata lepione na
potrzeby takich jak on.
Naczelnik
Narodu, tchórz i hazardzista jeszcze nie wie, że przegrał.
Przegrał siebie, przegrał swoją Szulernie, która kiedyś Polską
była.
Przegrał
prezydenta, premiera, ministrów, parlamentarzystów, prezesów,
dyrektorów... kościoły, fabryki i pola, starców, mężczyzn,
kobiety i dzieci...
Prezes
partii rządzącej, niekoronowany król, samozwańczy zbawiciel, i
mały zafajdany tyran, i nałogowy gracz przegrał, bo musiał, bo
oni zawsze przegrywają, I zawsze wierzą do końca. Aż kiedyś
wśród zbrojnych i wspólników, wśród zgrai zbirów, oszustów i
kuglarzy ujrzą - za późno już – Zarazę, żelazny but
Wallenroda, wyciągniętą rękę Judasza lub tylko odwracające
wzrok Szczęście.
Adam
Czejgis.