wtorek, 26 maja 2020

Prezydent, kot prezesa i wybory.



  Trzaskowskiego, Hołownię, Biedronia, Kosiniaka i jeszcze pięciu innych kandydatów różni wiele, ale łączy jedno: każdy z nich, wygrywając wybory, zostałby Prezydentem RP, lepszym, gorszym, byle jakim, ale Prezydentem. Każdy z nich… tylko nie Duda, którego – oprócz medialnego widma – praktycznie nie ma. Pan Duda to tylko druga gęba, ręce, nogi, spodnie i długopis naczelnika Kaczyńskiego. Nawet kot prezesa ma więcej do powiedzenia, ma więcej honoru, dumy i samodzielności.

  O ile 5 lat temu na fali niebywałego hejtu na Prezydencie Komorowskim, i dzięki Kukizowi (20%), szerzej nieznany młody doktor prawa Andrzej Duda wygrał wybory, co było niespodzianką, ale nie sensacją. To dziś po pięciu latach pajacowatej prezydentury prezydenta " mema", ubezwłasnowolnionego przez PiS i Kaczyńskiego, reelekcja jego będzie co najmniej dziwna. Ale czy niemożliwa?

  45%, 55% i więcej sondażowych głosów dla A. Dudy, to nie jego zasługa. To Kaczyński, PiS, TVP… jak zawodowi szulerzy ogrywali „małych Kaziów” kandydatów opozycji. Oferowali raz jednemu, raz drugiemu, drobne wygrane bez pokrycia, grubsze nadzieje bez szans spełnienia. A oni łykali jak gęsi kluski i stroszyli pióra, i gęgali głośno, i dziobali się ukradkiem.

  Dopiero wejście na plac R. Trzaskowskiego zmieniło nieco nierówne reguły gry. Dopiero wtedy szeroko rozumiani opozycjoniści, politycy i ich wyborcy uwierzyli, tak naprawdę uwierzyli, że wygrana z Dudą, czyli z Kaczyńskim, jest możliwa, jest tuż tuż. Wystarczy kolegom z boku nieco odpuścić, pamiętać o różnicach, ale ich nie pogłębiać. Dać sobie siana, nie kopać po kostkach. I ruszyć do boju z tymi, co nieprzyjaciółmi demokracji i praworządności są, z tymi, co prawdziwymi wrogami wolnej i równej dla wszystkich obywateli ojczyzny.

  Gra pod tytułem Wybory 2020 dopiero nabiera rumieńców, wyborcy mrużą oczy, zaciskają kciuki lub pięści. Każdy wynik jest jeszcze możliwy. No chyba, że któryś z graczy kopnie w stolik, albo prezes zgasi światło ...

Adam Czejgis.