Jak
jest dobrze, to każdy dobry. W czasie pokoju wielkich szkód dla
armii nawet generał idiota ze sforą jeszcze głupszych sierżantów
od kantów w zasadzie nie przysporzą. Gorzej gdy czasy trudniejsze,
gdy przeciwnik prawdziwy i groźny, gdy od szybkiej decyzji, czy na
wprost, czy do tyłu życie, zdrowie i byt tysięcy ludzi zależy.
Kryzys
już tu jest: koronawirus, choroba, której negatywne skutki
społeczne i ekonomiczne plus spowolnienie gospodarcze – te
jeszcze sprzed epidemii i te spowodowane przez wirusa – doprowadzą
jeśli nie do tragedii, to na pewno do pogorszenia warunków życia i
do spadku realnych dochodów i państw, i obywateli. W Polsce - nawet
gdyby przyjąć, że władze centralne jako tako sobie z tak
skomplikowanym kryzysem poradzą – to już o setkach niższych
funkcjonariuszy „dobrozmianowego” nabytku (mierny, ale wierny,
głupi, ale swój) – tak optymistycznie prognozować nie sposób.
Jak
jest dobrze, to każdy dobry. Gorzej, kiedy nadchodzi burza, kiedy
przychodzi realne niebezpieczeństwo... wtedy tylko wiedza i
doświadczenie połączone z dobrą wolą mogą rzeczywiście pomóc,
zmniejszyć szkody, odwrócić zło. Prezes Kaczyński do spółki z
Prezydentem Dudą przez pięć lat systematycznie z wręcz
sadystyczną bezwzględnością pozbywali się dobrze wykształconych
już sprawdzonych fachowców ze wszystkich podległych rządowi
instytucji państwowych. W myśl leninowskiego: „ Kadry są
najważniejsze” wymienili 8o% procent „załogi”, od prezesa, od
dyrektora do woźnego. A jedynymi kryteriami przydatności nowych
urzędników, funkcjonariuszy były: posłuszeństwo, przynależność
partyjna, poglądy polityczne, ewentualnie powiązania biznesowe lub
rodzinne. I karuzela się kręciła, dopóki wiatr nie zawiał,
dopóki smaru starczało.
Jak
jest dobrze, to każdy dobry. Po siedmiu latach tłustych przychodzi
siedem lat chudych. I choć te lata chude jeszcze do Polski nie
przyszły, choć dopiero nieśmiało pukają do bram, to już widać
jak na dłoni, że Kaczyński, Duda i spółka sobie nie radzą. Nie
radzą sobie, bo nie mogą, bo sami zrobili wszystko, żeby sobie w
kryzysie nie poradzić.
W
zglobalizowanym Świecie tak wielu i tak różnych wzajemnych
zależności nawet mocarstwa, żeby być poważnie traktowane,
powinny z choćby minimalnym szacunkiem traktować swoich
sojuszników, przyjaciół, przeciwników, wrogów. I o ile np. USA
bez większych szkód od czasu do czasu potraktować z góry tak
przyjaciół, jak i nieprzyjaciół, to kraj taki jak Polska już
nie bardzo. A tymczasem tak Kaczyński jak Duda i Morawiecki
wszystkich znaczących przyjaciół (oprócz USA) na równi z
nieprzyjaciółmi potraktowali z buta. Dla wewnętrznych korzyści
wizerunkowych obrażają sojuszników, oszukują sąsiadów,
lekceważą wrogów, Pisowskie zarządzanie przez konflikt w kraju i
za granicą, o ile w spokojnych czasach Polsce nie pomagało, ale
też wydatnie nie szkodziło, to obecnie w czasach kryzysu prowadzi
nas wprost ku katastrofie. I ludzie już to widzą. Już nie da się
stanąć z kraja i ukryć za krzyżem, nie da się skutecznie
oszukiwać nawet przy pomocy rozbudowanej do granic absurdu,
partyjnej, przekupnej TVP .
Jak
jest dobrze, to wszyscy dobrzy. Problem Kaczyńskiego, Dudy,
Morawieckiego jest w tym, że (nie tylko z ich winy) już nie jest
dobrze i już widać, jacy oni są niedobrzy. Kiedy zagrożone jest
bezpieczeństwo ludzi, ich dobytek, ich zdrowie, ich życie, a władza
albo zajmuje się sobą, albo udaje, że nie ma problemu, a błędy
naprawia jeszcze większymi błędami, wtedy takiej władzy nie
pomoże już nic i nikt.
Zdarza
się, że jeszcze jakiś krótki czas taka przegrana władza trwa,
udaje, że rządzi – następnie łamie się i odchodzi. Później
społeczeństwo, często przez długie lata, odbudowuje kraj. Ale
bywa też inaczej, zdarza się coś niespodziewanego i rząd
nieudaczników, szkodników, przestępców nawet, nie upada i ciągnie
za sobą w przepaść państwo i obywateli. Jak będzie w Polsce? Nie
wiem.
Adam
Czejgis.