wtorek, 18 lutego 2020

Co jeszcze sknoci Duda?


  Co jeszcze sknoci Duda? Co jeszcze zepsuje Kaczyński? 
  Kogo aresztuje Ziobro? Co sprzeda Morawiecki? 
  Ilu jeszcze porządnych niewinnych ludzi zgnoi Kurski? 
  Do jakich jeszcze podłości zdolna jest ta władza?

  Obserwując zachowanie posłów PiS-u na sali sejmowej, nie da się nie zauważyć ich wręcz niewolniczej zależności od prezesa Kaczyńskiego. Zachowanie członków Zjednoczonej Prawicy, posłów Rzeczypospolitej - kiedy Kaczyński jest na sali - ich poddańcze pozy, usłużne gesty, przymilne i zarazem czujne spojrzenia na wodza, dla wodza, przed wodzem, pod wodzem, wydawałoby się, że powinny być im, „elicie narodu”, przynajmniej niemiłe , może nawet ciążyć. Ale nie. Oni to, cholera, lubią. Ich to cieszy, oni czują się zaszczyceni.
  Jarosław Kaczyński prezes do własnej chorej wizji bogoojczyźnianej bolszewi ze swoją osobą w roli zbawcy narodu zdołał przekonać wielu. Jednych oszukał, innych przekupił, większość ogłupił. I jak rasowy oszust wykorzystał wszystkie okoliczności, przenicował fakty, nawet tragiczną śmierć brata wykorzystał i wygrał władzę. I przegrał życie, przegrał własne człowieczeństwo.
  Ten stary zgorzkniały człowiek, ponoć zadeklarowany antykomunista, doktor komunistycznego prawa, 30 lat po odzyskaniu przez Polskę pełnej niepodległości pod pozorem walki z wyimaginowaną komuną w wymiarze sprawiedliwości tenże wymiar sprawiedliwości uzależnia od PiS-u, czyli od siebie nowego pierwszego sekretarza Jarosława Kaczyńskiego.
  A Prezydent RP Andrzej Duda z doktoratem prawa już z wolnej niepodległej demokratycznej Polski, który na polecenie prezesa wielokrotnie złamał Konstytucję, teraz pod kuratelą Kaczyńskiego ochoczo de facto komunizuje sądy.
  To jest tragiczne, to jest chore, ale z punktu widzenia i prezesa, i prezydenta jak najbardziej racjonalne.
To, że kiedyś powiedzieli A i dla umocnienia władzy złamali prawo raz, później drugi, trzeci..., to teraz, żeby władzę utrzymać, żeby uniknąć kary, mówią B. I popełniają, i będą popełniać następne przestępstwa.
  Jarosław Kaczyński szef i Andrzej Duda jego podwładny wespół w zespół rozwalają nam cały system prawny i tylko dla własnego dobra narażają państwo Polskie na infamię w Unii Europejskiej, narażają Polaków na Polexit, na terror i biedę.

  Chciałoby się wierzyć, że wśród kilkuset parlamentarzystów Pis-u, SP Ziobry i PR Gowina jest choć kilku nieumoczonych, takich, którym rola politycznych dziwek w politycznym bajzlu przeszkadza, takich, którzy będą mieli siłę powiedzieć stop.
  Ale nie, im wszystkim taka wiernopoddańcza służalczość okupiona wielokrotnym moralnym złajdaczeniem się, absolutnie nie zawadza. A ewentualny absmak bycia kapciami pana prezesa i wynikającą z tego własną śmieszność i śliskość, wynagradzają sobie panie i panowie parlamentarzyści, ministrowie tym, że szczebel niżej stają się podobnymi prezesikami, politycznymi bajzel mamami, politycznymi bajzel ojcami.
  I to oni, autorytarne metody pana feudalnego Kaczyńskiego przenoszą do ministerstw, do spółek skarbu państwa, do województw, do powiatów, miast, do miasteczek, do wsi, do urzędów, do szkół, do szpitali, do przedszkoli..., do domów, do rodzin ….

  I ogólnonarodowe fakowanie, wyszydzanie i wykluczanie całych większych i mniejszych grup społecznych i pojedynczych obywateli, którzy mieli to nieszczęście, żeby stanąć na drodze władzy, trwa w najlepsze.

  I choć pan Andrzej Duda ze strachu przed przegraną, przed karą, krzyczy, że nie! Że teraz tylko miłość, jedność, że hymn, że My, że Polak z Polakiem!
  To nie jest już w stanie zasłonić stojącego za nim Kaczyńskiego zaciskającego pięści i wyzywającego ludzi od morderców, zdrajców, złodziei, komunistów.
  Nie da rady schować Ziobry i jego Timur-drużyny podpalaczy prawa i obyczajów.
  Nie przykryje pan Andrzej Duda takich swoich przyjaciół, jak bezprawnie ułaskawiony wczoraj przestępca, a dziś potężny minister potężnych służb, pan Mariusz Kamiński, jak Marian Banaś itd. itp.
  Nie zakrzyczy słodkimi słówkami postępującej marginalizacji Polski na arenie międzynarodowej. 
  Nie przekłamie – bo tak dobrze nie umie – niebotycznych wizji gospodarczych premiera Morawieckiego, nie przebije milionów elektrycznych samochodów, wielkich lotnisk, kanałów, stoczni i deszczu wirtualnych pieniędzy w kieszeniach każdego Polaka.
  Nie przemodli i nie przeklęczy pan kandydat Andrzej Duda wykluczających i obrażających olbrzymią część Polaków kazań arcybiskupa Jędraszewskiego, nie ukryje pod krzyżem finansowych przekrętów ojca dyr. Rydzyka.

Bo Andrzej Duda to PiS. Bo PiS to Andrzej Duda. A środkowy palec posłanki Joanny Lichockiej to także palec pana Andrzeja Dudy.
Palec i wola Andrzeja Dudy – środkowy palec dla Polski, dla Polaków. A wola wygrania wyborów poprzez pieniądze zabrane chorym i przeznaczone stricte na kampanię wyborczą pełniącego urząd jest usprawiedliwieniem, prerogatywą i niezłomnością tegoż… i kropka i fuck.

Adam Czejgis.