Słyszałem
w nocy, w Sejmie,
że
była awantura,
że
prezes – donoszę uprzejmie -
zachował
się jak durak
i
zamiast tradycyjnie
od
kanalii i zdrajców
lżyć
ławy opozycyjne,
hołotą
je nazwał – dla jajców.
I
nie poradzę, że do słowa hołota,
bez
urazy, panie prezesie,
pasuje
słowo idiota
i
łatwo rymuję mnie się.
Bo
trzeba przyznać,
że
nawet idiocie
nie
wypada się nie znać
na
byle hołocie.
Słyszałem
rano w Sejmie,
jak
brudy się płukały,
jak
vice M – też uprzejmie -
sprzedawał
nam kawały
o
Tuskach, o Palikotach,
co
one świrowali,
o
złodziejach, o łotrach
i
jednym świętym całym.
I
nie poradzę, Marszałku panie,
z
szacunkiem i z przeproszeniem,
ale
mnie pańskie pieprzenie
kojarzy
się z butaprenem.
Bo
trzeba przyznać,
że
nawet idiocie
nie
wypada się nie znać
na
byle hołocie.
A
jeśli wierszyk ten byle jaki
panom
rządzącym przeszkadza,
to
żebym nie poszedł do paki,
przepiszę
go na sąsiada.
Adam
Czejgis.
Bardzo trafnie. Super!
OdpowiedzUsuńZawsze podziwiam bardzo ludzi ktorzy potrafią pisać wiersze i rymować To świetnie napisany osad sytuacji w naszym czasie Szczerze podziwiam i cieszę się ,że trafiłam na pana blog. Serdecznie pozdrawiam
OdpowiedzUsuńSuper.
OdpowiedzUsuń